|
Czekałem na odpowiedź. Była pozytywna - teraz jestem werbistą, zakonnikiem. Wracając jednak do pytania zawartego w tytule: „Jak rozeznać powołanie?” to jest to proste, a zarazem niezwykle skomplikowane. Jezus jest obecny przy powołanym i delikatnie proponuje, puka do naszych serc. My najczęściej uciekamy przed Nim w różne zajęcia – ze strachu, by zagłuszyć głos powołania. Uważamy, że nie jesteśmy gotowi, godni tego, że są inni lepsi bardziej nadający się do tego, na pewno nie my. To zmaganie porównałbym do nocy. Idziemy po omacku, szukamy czegoś, a tego nie widać, choć wiemy, że to tam jest. Tym „czymś”, a raczej „kimś” jest Jezus podobny jest do słońca skrytego za horyzontem. Gdy powiemy „tak”, to stajemy na brzegu oceanu naszego życia i pozwalamy, aby to słonko rozjaśniło nasze oblicze i napełniło serce pokojem i miłością. Po prostu jest nam dobrze, bo przestajemy się szamotać i uciekać przed powołaniem i Bogiem. Zawsze sądziłem, że takiej decyzji towarzyszyć będą jakieś wielkie, cudowne zjawiska. Tak nie jest, a zarazem jest, bo, gdy człowiek jest szczęśliwy i radosny to jest to cud Bożej miłości. Wracając do nowicjatu, pierwszego etapu drogi powołania, zapisałem ciekawe zdanie w notatniku nowicjusza. Nie jest coś specjalnie wyjątkowego: ani nie cytat z Pisma Świętego, ani nie słowa wielkich ojców czy świętych kościoła. Napisałem po prostu takie zdanie: „Wybrałem a teraz trwam”, a po kilku dniach dodałem: „Resztę dopisze życie…”. Już kilkanaście lat trwa dopisywanie i uzupełnianie tej księgi mojego powołania. Wychodzi mi raz lepiej, raz gorzej. Muszę jednak przyznać, że nigdy nie zawiodłem się na Bogu i nie żałowałem swej decyzji. To „Szef” musiał parę razy nieść mnie, abym mógł zrobić krok do przodu. Tak było zazwyczaj wtedy, gdy chciałem być samodzielny, zajmując Jego miejsce i uważając, że to ja jestem alfą i omegą dla innych, a nie tylko „Szefa” posłannikiem. Powołanie to umiejętność powiedzenia „tak” i konsekwencja w każdym dniu swego życia. My nie robimy niczego na siłę. Zawsze jest świadomość, że jesteśmy apostołami Jezusa, że On potrzebuje naszych nóg i rąk, aby jego dobroć, miłość i przebaczenie były obecne w świecie. Apostołami Jezusa jesteśmy zawsze i wszędzie, i tylko od nas zależy, w jakim stopniu będziemy wypełniać Bożą misję.
<< 1 2
|