|
Na drodze odkrywania naszego powołania do życia konsekrowanego, czy to zakonnego czy kapłańskiego, jest bardzo istotne jakie osoby się spotyka, ja poczytuję sobie za łaskę, że na początku mojej przygody z Bogiem spotkałem tak wspaniałych kapłanów. Chociaż pierwszym miejscem gdzie Bóg zaczął dla mnie istnieć będzie zawsze moja rodzina, zwłaszcza mama. Ona zachęcała mnie i mojego młodszego brata do wspólnej modlitwy porannej i wieczornej. Ona uczyła i dawała przykład jak kochać ludzi i Boga. Nie zapomnę nigdy jak zimą budziła nas na pierwsza mszę świętą i nie było szansy na kompromis, argument w stylu, że mi się nie chcę, nie wchodził w grę. W miarę dorastania rozumiałem to i jestem jej teraz wdzięczny, bo do tej pory Eucharystia jest dla mnie najważniejszą modlitwą dnia i mogę chyba policzyć na palcach obu dłoni ile razy w życiu opuściłem niedzielną Mszę św. Rodzina powinna być naszym pierwszym Kościołem. Minęło jednak dużo czasu zanim zdecydowałem się na pójście drogą kapłaństwa. Pan Bóg był cierpliwy i czekał kiedy w końcu powiem TAK, na Jego wołanie. Odpowiedź zajęła mi 28 lat, bo w tym wieku podjąłem ostateczną decyzję - wstąpiłem do naszego zgromadzenia. Dlaczego tak długo to trwało? Myślę, że Bóg dał mi czas bym dojrzał do podjęcia decyzji, był świadom czego się wyrzekam, był pewien dla kogo to robię. Przyznaję, że miałem dobre życie a Pan Bóg mi błogosławił. Po ukończeniu szkoły zacząłem pracować w rodzinnym biznesie razem z moimi starszymi braćmi. Szło mi to bardzo dobrze, niczego nie brakowało, zawsze miałem dobre wakacje, przyjaciół i przyjaciółki z którymi spędzałem mnóstwo czasu. Kochałem ludzi i nie potrafiłem być sam. Można by powiedzieć, że powinienem być szczęśliwy, ale nie do końca tak było. Zawsze pragnąłem czegoś więcej, robienie kariery nie było dla mnie czymś wystarczającym.
<< 1 2 3 4 >>
|