|
Nadszedł jednak czas, w którym zaczęłam dostrzegać świat relacji międzyludzkich, stawiałam coraz mocniej pytanie o przyszłość, o sens życia i widziałam, że to wszystko, czemu się z zapałem poświęcam, jest tylko środkiem. Jaki jest jednak cel tego wszystkiego? Postrzegałam siebie jako osobę, która mimo wielu uzdolnień, jest bardzo samotna i zamknięta w sobie. Życie nie nauczyło mnie zabawy, dlatego źle się czułam w grupie. Moja mama troszczyła się o materialne zabezpieczenie życia, dlatego nigdy nie miała czasu by ze mną porozmawiać tak po prostu. Moi koledzy i koleżanki cenili we mnie najbardziej pilność w nauce, a raczej możliwość odpisania, więc jako osoba nawet nie wchodziłam w grę. Zawsze na wszystkie tematy miałam swoje zdanie i trudno mi było pogodzić się z kimś, kto miał inne. Byłam osobą trudną, wręcz nieznośną. Wiedziałam o tym doskonale, dlatego pytanie o sens życia stawało się brzemieniem nie do uniesienia. Pojawiła się myśl o samobójstwie. Czekałam tylko na jakąś większą sprzeczkę w domu, na jakieś wymagania ponad siły, żeby wyskoczyć z okna. Wysokość siódmego piętra nie wydawała mi się straszną, ani perspektywa końca życia. Teraz, gdy patrzę na to doświadczenie, wiem, że dzięki niemu mam większą wyrozumiałość do ludzi młodych, którzy nie radzą sobie sami z odpowiedzią na trudne pytania i często reagują buntem i wrogością do wszelkich systemów. Na własnej skórze doświadczyłam bowiem, że jedynie akceptacja i miłość może uratować człowieka, który się zbliża do krawędzi parapetu, na którym stoi.
<< 1 2 3 4 5 >>
|